Dziwni 5

5.

Sklep spożywczy, godzina 14:45

Minęło kilka dni od śmierci pani Hydrantowej. W tym czasie Katarzyna pogodziła się z jej odejściem i śmiercią. Katarzyna była na pogrzebie. Stała na uboczu, płakała. Ale to były łzy dobre, łzy żegnające, łzy oczyszczające. Ostatnia podróż Pani Hydrantowej w głąb ziemi. Ostatnie kwiaty, upadające dźwięcznie na wieko trumny. Ostatnia podróż w nieznane… W Katarzynie pękła kula żałości, rozlała się po ciele i uszła. Kasia poczuła się tak jakby ktoś z niej wyszarpał cały smutek, inaczej mówiąc Kasia poczuła ulgę. Jakiś niedoceniony w świecie literatury i wszelkich dziedzin cytatowych człowiek rzekł kiedyś, że w sklepie monopolowym najczęściej kończy się piwo, papierosy i chleb. Tak więc zaczął się dzisiejszy katarzyni dzień w pracy. Od układania chleba, piwa i papierosów na półkach. Wykonywała ruchy półkuliste, kucającę, obracające. Wyglądała niczym baletnica nakręcona za pomocą metalowego motylka i kręcąca się w rytm pozytywkowej muzyki. Zaczadzona w oparach pracy nie usłyszała dzwonka oznaczającego wchodzenie klienta do sklepu. Tak zakręciła się w tańcu pracy, że nie czuła obecności człowieka stojącego blisko niej. Włożyła ostatnią butelkę wyznaczającą koniec jej pracy do lodówki. Wracając do rzeczywistości została uderzona widokiem Ziemka. Zarumieniła się. Stał bardzo blisko jej ciała. Dlaczego tylko blisko ciała? Bo dusze tych Twoje połączyły się już, tuż nad ich głowami. Dusze nie były ograniczone wstydliwością, moralnością i całą tą ludzką papką, która zabrania miłości pierwszowejrzeniowej rzucić się w ramiona. Stali nie przerywając ciszy. Brzęcząca mucha została rażona Bożym piorunem, by nie przerwała tej cudownej chwili. Kasia czuła zbliżającą się korytem ocznym rzekę łez, bo Ziemek był strasznie blady, wyniszczony. Smutne miał oczy, cierpiące, wypełnione bólem, ale takie były ładne, takie dziewicze. Ziemek z tego bólu dogłębnego nie mógł odnaleźć słów. Katarzyna położyła dłonie na uszach Ziemka i przyciągnęła jego głowę do siebie. Ułożyła prawy bok jego głowy na obfitych piersiach i głaskała go po włosach i twarzy. On szeptał do niej uniesiony miłością i jej elektryzującym dotykiem “Kasiu… Kasieńko… Moja Ty… Najdroższa”. Czas przestał istnieć, przestał być. Sklep zamienił się w piękną, zieloną górską dolinę, wysmarowaną uroczymi żółtymi mniszkami i białymi stokrotkami. Oni stali nadzy, trwający w pozie miłości. Czas przestał istnieć…

Jedna myśl na temat “Dziwni 5

Dodaj komentarz